sowa huka, czarna szuka
czai i zagląda , zza okna mi spogląda
w białych firan odbicia cieniu
rozkłada w poklasku skrzydeł nocy stworzeniu
z drzewem starym w bliskości
jego i jej w ziemi jedności
zlatuje obok unosząc w energii pokładzie
niedosięgnionej w mocy przestrzeni
w zawirowanym tańcząc hipnotycznym pokazie
w powietrzu wiruje niezliczone tworząc prądy
w niezmąceniu stanym żadnym nakreślając lądy
sowa wije i szamota, oplątana drzewem wciąż sie miota
sił resztkami bój staczając z wichrowymi podmuchami
opada zaklęta w dół na ziemię
by z ziemią i drzewem stać się zespoleniem
jednym w dziele mroku być wrażeniem
jak omen wciąż pojawia się i znika
będąc duchem co na wskroś umysł sennie mi przenika
na bladym ciele poświatą układa
w zmęczone dłonie życie swe bezwładnie składa
(AS)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz