wtorek, 15 stycznia 2008

Świat w małej kuli, śnieżnych losu płatków puli

odnajdując w nowych zmysłach gubi…

moja pamięć obrazy, cienie, szeptów echa

jutro nienarodzone, niespodziewane co nie czeka

pobudki zamglonego nieśmiało poranka

zorzy delikatnej, słońca wypatrującego w księżycu kochanka

strachu odmierzanego każdego cichego bezszelestnego ranka

emocji, na wskroś wykrzywionego grymasem ciała

snu, w którym coraz dziwniejsza zagnieżdża się zagadka

wnętrze w ogromie gwiazd kosmosem wypełnione

pyłem, podmuchem nieposkromionym otulone

wielkie, tętniące nierozrżarzoe, umierające

odrobiną mocy w zapachu nęcącej słodyczy

nie staje się już niczym, co mogłoby go dotyczyć

samo w sobie szaleństwem, widzialnej klątwy przekleństwem

delikatnie tak po prostu będąc przyczyną z powolna woli przygasać

z dnia na dzień, z nocy na noc

czuć, smakować, bez emocji obserwować

w oddali nadchodzącą otępiającą w czynie niemoc.

(AS)

Nie istniejąc już w tej głowie

nie słychać już głosu ciepłego w tym słowie

nie ma poświęcenia, nie wygranej nigdy walki

porannego powiek uniesienia

nie ma krzyku, w ostrej pretensji wzburzenia

jest cisza, przenikająca bez zbędnego wzruszenia

w oczach nicość co nie wymagać zdaje się poruszenia

moc zaklęć niewypowiedzianych

snów już nie tych zaczarowanych

roztargnienie w zawirowaniu zagmatwanych myśli niecelowo nie poukładanych

zapisanych … w naiwności, życiu, jego starości i młodości

oddech, spojrzenie

eter, a w eterze niemożliwe zapomnienie.

(AS)

Jak przelać myśli, gesty słowa…

jak uwierzyć, zrozumieć by zacząć od nowa

w kobiecości czułości zapisanej odnaleźć

chęć i siłę, by zatrzymać się na chwilę

zerkać, trwać i być obok

całemu Twemu życiu nieustającą być opoką

byłam, jestem, będę

nadzieją i przerażeniem, czy z serca twego nie chcąc odejdę

byłam, jestem, będę

kobietą, matką, Twego życia narodzeniem

ciałem, krwią, żył splotem

tętnem, oddechem, podporą na wzrastające potem

uśmiechem, słowem, w czułym geście dłoni

murem, zaporą nie pozwalającą złu świata Cię dogonić

byłam, jestem, będę

trwając obok nigdy nie zniknę, nigdy nie odejdę.

(AS)

Labiryntów ścieżkami krętymi podążając

w ścianach drżenia cudownych ciało rozkładając

by palce, dłonie całe zatopić

być, zatracić, dzień z nocą razem stopić

zescaleniem, duszy uniesieniem, zapachem, woni ulotnej zmysłu pobudzeniem

mocą, niewiarą, zatraceniem

stać się autentycznym spojrzenia obrazu zaprzeczeniem

bez zbawienia, czynu pobłogosławienia

ze skrzydłami pętami skrępowanymi

błąkać się pomiędzy ścianami zimnymi, wilgotnymi, zapłakanymi

wypisać na murach krwią słowami nasączonymi

znienawidzić, zdeptać wykrzyczeć, raniące więzy rozpętać

nielogicznie obojętność w czas rozrzucić

a w czerń wszystkie kolory obrócić

żałobą codzienności ciało okryć

spojrzenia ogień oddechem zamrozić

spójrz… byłam diabłem, aniołem, motylem kolorowym

stworzeniem dzikim, niezrozumiałym…tak bardzo nocnym

wyblakłam, poskręcałam, uschłam

upadłam

byłam, a nie będąc będę, cieniem, smugą

zmysłu powonieniem, umysłu zatrwożeniem

gdzieś obok

skrzydeł delikatnym, nienamacalnym powiewem

niewidzialnym, przeźroczystym wczoraj wspomnieniem.

(AS)

1 komentarz:

Angela pisze...

Piękne, przejmujące i pełne emocji...:)

***

***
***