W przeciwmaterii umysłu,
cząstkach skóry zakazanych,
ludzkiego wiru zamysłu,
urojeń nieskazitelności od suszy popękanych
pytań trudnych nazbyt by znaleźć odpowiedzi
grzechów i przewinień nie nadających się nigdy
do żadnej już spowiedzi
huraganów w atomach niezliczonych rozpętanych
metafizycznością swą podkusza
z podstępnością dłonią bladą przydusza
nie pojawiając się samo w sobie staje się pragnieniem
ucieleśnieniem
idealnym nazbyt
jak na kruchą umysłu toń
uzależnioną od niepokoju woń
szmer, szelest, zamysł nagły
co zdawać by się mógł już dawno umarłym
nie pozwala, nie oddala
zbyt szybko każe być
i nie tylko
nie każe żyć
sterem i okrętem być sobie
żaglem, statkiem co nigdy w fikcji tej nie zatonie
sztormom i zawiejom wbrew
bezwzględnie podążając tam, gdzie brzegu wzywa zew
tam, gdzieś tam… gdzie bezpański pana poszukujący jest stan
(AS)
~przewrotnie~
Potokiem słów, co wypływa wciąż z rękawa
poezją co niezbyt zdaje się być ciekawa
w ten czas, gdy zegar wstrzymuje oddech
ja kolejną wyrażam prośbę
tak zwyczajnie, naturalnie
czasem zbyt banalnie
bo nie czuję, gdy rymuję ;)
…a może poproszę morze,
…a morze poprosi zorzę,
na spotkania nie przetrwanie
…przerwanie…w zawiei nie rozerwanie
gdy w głowie układam myśli
i czekam, aż to wszystko Ci się wyśni,
kraina w marzeniach, dzikiej eskapady uniesienia,
dom, dąb, w dębie…
krawędzi, kątów mój roześmiany wpatrzony wzrok.
(AS)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz