Czy jeżeli słyszy się w nocy spadające przedmioty należy się już bać? Czy może iść leczyć…
WHATEVER…
Chwila była szczęśliwa, tak prawdziwa że aż nierealna. Ucieczka. Nie lubię już chyba takich chwil.
Spoglądam przez okno, liście ulatują zabierając leniwe sny, spadają twardo lądując na ziemi.
Niektóre wolniej, jakby celowo przedłużając, odkładając rychłego konieczność upadku.
Bawią się, wirują w powietrznym wirze ekstazą jesiennej toni otulone. Mrugając do mnie zalotnie dotykają się przypadkiem od niechcenia jakby, tracąc barwy gasną powoli, coraz szybciej by w czystości sumienia przywitać zimę.
A gdyby tak wszystko było fikcją,
chorym urojeniem chorych tworów
zapadłych na ciężką przypadłość
ludzkiej wyobraźni
Życie – to senna jawa
wśród której
twa astralna rzeczywistość
przewija się wśród mgieł wiekuistych
A twój ból to złudzenie
A twój strach
to tylko nocna mara
która nie chce dać zasnąć
tylko w noc księżycową błąka się
wyjąc ku jego
bielejącej od światła jasnej poświacie
I niczym w wilczym jego sercu
daje odczuć zew natury
uczucie ogromne
którego dzikość jego niepojęta
zrozumieć nie może
(A.S.)
***
Słońce zgasło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz