niedziela, 30 maja 2010

jak dwadzieścia mil przejść, by przetrwać jeden życia dzień. Lat dwieście przespać by sił zebrać na jeden krótki wdech. Dla Ciebie wstać, kiedy sił brak, twarz rozbudzoną o porankach uśmiechem radosnym opromienić – wszystkiemu wbrew tak na wskroś , względnie smutkowi temu na wspak.
Wiem, że życie te w moim jest zapisane, słowa te na zawsze w myśli moje będą wpisane. Niczym palce w dłoniach przeplecione oddechy, gesty, myśli, słowa..dusze ..ciała rozdzielone.
Jestem wiatrem, podmuchem niestatecznym życia obecnością swą mierzwiącym. Cieniem, smugą powłóczystą, echem, w lustra odbiciu postacią przeźroczystą. Jak ptak dziki do niewoli wzięty, co noc ku księżycu łzy roniący, a w łzach tych smutek i rozpacz swą topiący. Bez skrzydeł mocy i wiary, opada na ziemię, pętami srogimi w niewoli tej splątany. Leży, oddycha, porusza, w codzienności trwając, trwaniu byt tym ogarniając, by przeczekać … Jak roślina uschła suszy wbrew na deszcz i życie nowe czekająca . Wiem jak to jest wybrać życie, gdy powolnym umieraniem wszystko wokoło się staje. Wiem jak to jest wybrać oddech, gdy w bezdechu słowo każde w gardle niewypowiedziane ostrzem dławiącym staje. Wiem jak to jest wybrać spokój, gdy w chaosie myśli wszystkie uciekają nieposłusznie rozbiegane. Niech będę przekleństwem w wyborach zapisanym, niech będę omenem w dniu każdym przerażeniem po godzin ostatnich krawędzi wypełnionym. By być i trwać, na straży swoich własnych snów nieustannie stać, ciszę oswoić z dniem i nocą pokornie się pogodzić.
Zrozumieć istotę, własnych lęków i niemocy prostotę, w eterze tym zagubiony odnaleźć czas, ten sam, w którym od tak dawna już nie ma nas. Jestem, byłam, będę, zawsze gdzieś obok, blisko gdzieś tam, tuż za najbliższym schowana życia zakrętem.

Brak komentarzy:

***

***
***