Kwitnąco,
w esencji budzącego poranka,
miodowej skóry, złotą kroplą delikatnie spływającej
opatrznie
zatapiając dotyk we włosach skąpanych od woni kosmyki mierzwiącej,
rodzi dzień sie z nienacka,
jak niemowle, co raczkując podąża
ku światu, nowego horyzontu wypatrując,
nieśmiało z ciekawością zagląda
zbyt wiele myśli, by w jedną tylko ciszę schować
zbyt wiele światów, by ze wszystkich życia rozpakować
figlarnie, w powiek zmrużeniu,
ku zalotnemu, oddech dławiacemu spojrzeniu
ciepłej słodyczy, doprawionej nutką niewielką goryczny
by nadać smak
wina, wanilii i czekolady
opadającej pocałunkiem na policzek blady
by w niemocy roztargnienia,
cudownego odbicia zapatrzenia
odnaleźć stan
gdzieś tam
w otchłani mocnej niebieskości,
nienamacalnej nieskazitelności,
w cukierkowych mgłach zatopionch w nieznane postacie
w zwyczajnie codziennym pozostać ciała majestacie
...
ENJOY THE SILENCE
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz